Home page
:: Wasze pisanko ::



Ostatnia aktualizacja:
2017.02.02
Autor: Jan Sobieszek
E-mail: j.sobieszek@drwitt.pl
inne wiersze

Tomik wierszy

PRZEBUDZNIE

Czas

Coś się dzieje z moim ego
Nie umiem wytłumaczyć tego
Czuję wielki zamęt w głowie
Dusza moja mknie ku tobie
Próbuję wyrzucić coś z pamięci
Smutna łza w oku się kręci
Przypomina radości i smutki
Poczynań człowieka skutki
Jedni chcieliby wymazać
Inni wręcz zachować kazać
Czasu nie cofniesz przyjacielu
Próbowało już bardzo wielu
Musisz zapamiętać jedno
W tym jest całe sedno
Szanuj każdą choćby chwilę
By móc wspominać ... mile



Tłum

Idą ludzie długim, zwartym szykiem
Z wielkim na ustach krzykiem
Wymachują pałkami i transparentami
Twarze zniszczone i pokryte łzami
Próbują coś przekazać, zamanifestować
Ciągną w nadziei po lepsze jutro
Jak w człowieku ciężko i trudno
Zmienić mentalność i przyzwyczajenia
Gdzieś w przyszłości szukają ukojenia
Z boku ludzie z entuzjazmem wiwatują
Wszyscy rychłej zmiany oczekują
Cały świat nogami do góry postawiony
Tylko jeden starzec stoi niewzruszony
Widział w swoim życiu bardzo wiele
Pot zmęczenia spływa po jego ciele
W oczach widać całkowitą rezygnację
Ponieważ ten kto wygra ... ma rację



Droga

Idzie starzec krętą drogą mroczności
Podparty laską wiecznej nadziei
Nogi ugięte pod ciężarem przeszłości
Wygłodzone oczy szukają sensu życia
Błędnie wodzą za smakiem świata
Zastanawia się nad celowością bycia
Brat nie poznaje już swego brata
Coś umknęło, przepadło bezpowrotnie
Żal ciało zaciska coraz mocniej
Dusza jaźni płacze samotnie
Bezustannie szuka właściwego klucza
Do zamkniętych wrót ludzkiej miłości
Za którymi jawi się droga wieczności



Święta

Zbliżają się cudowne święta
Któż o nich nie pamięta
Dom pełen zamieszania
Kobiety przystępują do sprzątania
Potem do różnych wypieków
Znane to nam od wieków
Mężczyźni robią porządki
Czyszczą alejki i grządki
Szukają drzewka wigilijnego
Obyć się nie da bez niego
Dzieciaki przystrajają choinki
Robiąc przy tym śmieszne minki
Myślą one zawzięcie
Czy Święty Mikołaj przybędzie
Tata wypatruje tej pierwszej
Gwiazdki świecącej najpiękniej
By w końcu usiąść do stołu
Połamać się opłatkiem do społu
Zjeść potrawy wigilijne
Przeczytać teksty biblijne
Cała rodzina śpiewa kolędy
Mikołaj przynosi prezenty
Cały świat jest piękny i szczęśliwy
Bo przyszedł na świat ...
Pan Jezus żywy



Strach

Gdzieś głęboko drzemie niepokój
Cierpliwie czyha na swoją ofiarę
Zburzone myśli przerywają spokój
Coś zachwiało w człowieku wiarę
Nie pozwala wykonać żadnego ruchu
Słuch wyostrzony niby brzytwa
Oczy schowały się w okopie puchu
Rozpoczęła się wielka bitwa
Nerwy szarpią strach i odwagę
Trudno powstrzymać wzburzoną krew
Człowiek zaczyna szukać powagę
Na twarzy podniesiona brew
Szuka wyjścia z krainy lęku
Po omacku chwyta się klamki
Blask światła ściska w ręku
Jak dziecko przytulone do matki
Pragnie uspokoić rozszalałe serce
Zamknąć za sobą drzwi bojaźni
By móc żyć w zgodzie i przyjaźni



Błogość nocy

Wokół błoga cisza i spokój
Jakoby wszystko zamarło
Liść na drzewie drzemie
Czekając na wiatru tchnienie
Na niebie gwiazdy mrugają
Księżyc uśmiecha się radośnie
W soczystej trawie świerszcze grają
Dumna sowa siedzi na sośnie
Wszystko otulone szalem nocy
Śpi beztrosko jak małe dzieci
Nabierając coraz większej mocy
By mieć siły do pracy i chęci



Zaduma

Wstąp gościu do mego domu
Ugaś swoje gorące pragnienie
Musisz zaufać wreszcie komuś
W przeciwnym razie żal i rozgoryczenie
Staraj się być człowiekiem szlachetnym
Szukaj w słowie i czynie przyczyny
Nie można stać obojętnym
Wobec brata, siostry i zwierzyny
Czemu stałeś się oziębły i nieczuły
Patrzysz i nie dostrzegasz niczego
Dobra tego świata cię przykuły
Nie rozróżniasz już zła od dobrego
Usiądź i przemyśl to raz jeszcze
Posłuchaj głosu wołającego z głębi
Być może zrozumiesz wreszcie
Co cię tak naprawdę gnębi



Do ciebie

Przechodniu spójrz za siebie
Wokół tłum ludzi drąży
Ktoś uśmiecha się do ciebie
Każdy z nich do celu dąży
Gdzieś w dali idzie kobieta
Obok dziecko z kapryśną miną
Na skwerku siedzi kaleka
Wszyscy gdzieś w otchłani giną
Nie bądź obojętny i chłodny
Otwórz swe lodowate wnętrze
Może ktoś z nich jest głodny
Podziel się sobą chętnie
Niech będzie ciebie wszędzie
Boś Ty człowiek, nie zwierzę
I ja w to głęboko wierzę



Westchnienie

Minęło już tyle godzin i lat
Serce moje wyrwał kat
Obraz twój wiatr unosi
Gdzieś sieje, później kosi
Nie poznaję już siebie samego
Nie wiem gdzie piekło a niebo
Życie stało się smutne i szare
Jak gdybym odbywał karę
Szukam cię w deszczu, słońcu
To na początku, to na końcu
Czekam na ciebie we śnie, jawie
Na brzegu morza, na zielonej trawie
Ufając mocno w sercu wrzeszczę
Czy ujrzę Cię raz jeszcze



Narodziny

Gdy przyszedłeś na ziemski świat
Serce me zaczęło bić mocniej
Wyglądałeś jak róży kwiat
Nagle zapragnąłem żyć owocniej
Wokół ciebie wielka bieganina
Całe ciało jak olejki wonne
Na główce bujna czupryna
Oczy rozbiegane i bezbronne
Obok ciebie matka zmęczona
Łzy szczęścia spływają po twarzy
Nad cudem świata zamyślona
W głowie tylko jedna myśl się
... warzy
Z miłości dwojga taka prostota
... powstaje nowa istota



Osąd

Przyjacielu zatrzymaj swoje ego
Spójrz głęboko w siebie samego
Odszukaj tam jaskinię wolności
Gdzie marzenia i tęsknota
Nienawiść , złość i głupota
Poddaj się głosowi sumienia
Chwyć się jego ramienia
Zrozumiesz wtedy sam
Czy jesteś kogoś wart



Przejście

Gdy przyjdzie tułaczki kres
Nie płaczcie proszę przyjaciele
Nie potrzebna gorycz i stres
Daliście mi tak bardzo wiele
Stoję przed bramą radości
Widzę promienie światła jasnego
Wokół mnie krąg miłości
Nie poznaję już siebie samego
Niby mnie nie ma, a jestem
Miłujcie się mocno i szczerze
Uczynić to można jednym gestem
Porzućcie troski i waśnie
Bo życie to miłość jest właśnie



Skowronek

Spójrz wysoko na błękit nieba
Ptaki wesołą nutkę grają
Tak niewiele im potrzeba
Swawolne tańce wywijają
Spoglądają na ziemię radośnie
Szybują pośród puchowych chmur
Na widok tego serce rośnie
Pod nimi rozciąga się gęsty bór
W otchłani lazurowe morze
Oderwij się na chwilę
Zobaczyć to wszystko możesz
Wznieś się jak skowronek
Popatrz przez chwilę jego oczyma
Zapomnij o codzienności
A ujrzysz wrota wolności



Wiara

Wiara jest buntem i pocieszeniem duszy
Lekiem niezbędnym dla chorego
Niegodzien jest jej, kto ją burzy
Jest nadzieją odpowiedzi nieznanego
Esencją nadającą celu bycia
Zaprzeczeniem wszelkim regułom świata
Czystym powietrzem, źródłem życia
Cudownym uwolnieniem z rąk kata
Biednym jest ten kto jej nie przyjmuje
Wszak ona jedna i jedyna
Człowieka od śmierci izoluje
Wyjaśnia w czym sens i przyczyna
Ludzie w coś wierzą dlatego ...
By uchronić siebie samego



Umysł

Tyle nieznanych miejsc czeka
Umysł drąży pamięcią pajęczyny
Na jawie i wyobraźni człowieka
Szuka zawile właściwej przyczyny
Myśląc mknie drogą czasu
Przeszłości i przyszłości
Splątany w jedną całość hałasu
Próbuje przebić się w ciemności
W wymiar światła lustrzanego
Odbijając się od siatki życia
Stara się uwolnić z ulepku cielesnego
Jak ptak w klatce zamknięty
Marzy o swobodzie i wolności
Jednak umysł ciałem owinięty
Musi milczeć i czekać momentu
Gdy powłoka mówić przestanie
Kiedy oddzieli się jaźń od zamętu
Wtedy "Ja" wolnym się stanę



Wolność

Czemu ufasz różnym ideom
Przyjmując wszystko spontanicznie
Nie lękaj się jak kameleon
Który zmieniając maskę ustawicznie
Ciągle chowa się i wyczekuje
To postawa wielce prymitywna
Nie tego od ciebie Bóg oczekuje
Niech twoja jaźń będzie kreatywna
Zacznijcie wreszcie sami przyjaciele
Myśleć, stawiać pytania, szukać
Zobaczycie i zrozumiecie wiele
Życia nie da się oszukać
Lecz powiadam wam szczerze
Jeśli wsłuchasz się uważnie
Zrozumiesz sam czego pragniesz



Władza

Istotą jej nie jest rządzenie
Podporządkowanie sobie innych
Działanie na palca skinienie
Szukanie czy orzekanie winnych
To umiejętność dzielenia i zlania
Z każdym dla wszystkiego
Nie ma w niej zakłamania
Nie wynosi poza siebie ego
Czy chcesz poznać prawdę
Co znaczy władza doskonała
Zamienić ją samą w pogardę
By wzgardziwszy sobą ... skonała



Troistość

Człowieka można porównać do wielkości
Postrzegając go w cielesnej formie
Stworzonej z krwi, skóry ... , kości
Którą można poddać jakiejś normie
Rzecz wymyka się z pod kontroli
Przekraczając progi własnego umysłu
Gdzie czas i przestrzeń harcują do woli
Rzeczywistość powstaje na bazie zamysłu
Nie można określić zakresu działania
Tu tworzy się wiedza i sprzeczności
Wszelkie odniesienia i porównania
By odkryć cały świat zależności
Schodząc coraz głębiej do wnętrza jaźni
Odnajdujemy sferę najsubtelniejszą
Wulkan miłości, lęku i przyjaźni
Bez żadnych zahamowań, ustawicznie
Obdarza człowieka wielką mocą tworzenia
I ... jeśli pozwolisz jej działać spontanicznie
Przypomnisz sobie prawdziwość istnienia



Boskość

Czemu uważacie się niedoskonali
Zapominając o prawdziwej istocie
Jakbyście wierzyć przestali
Obwiniacie się w czoła pocie
Zagłuszając spokój świadomości
Uciekacie coraz dalej od siebie
Uwikłani w siatce pozornej realności
Nie postrzegacie, że jesteście w niebie
Tu i teraz w każdej chwili
Przypatrzcie się światu rozmyślnie
Powróćcie do siebie moi mili
Wnet cały wór niepewności pryśnie
Zrozumiecie błyskawicznie w czym sedno
Iż Pan Bóg i ja znaczy ... jedno



Życie

Przypomina płynącą rzekę
Rzucone w nurt zawirowań
Wyciąga ku górze rękę
Mimo klęsk i rozczarowań
Wzniosłych chwil i uniesienia
Biegnie szlakiem niezmiennym
Powoli pokonując wzniesienia
Wspina się rytmem codziennym
Po szczeblach drabiny awansu
By dotrzeć do wędrówki celu
Spojrzeć na siebie z dystansu
Zadać pytanie mędrców wielu
Kim jesteś mój ... przyjacielu?



Świat

Jest cieniem duszy świetlistej
Zlepkiem przemijającej iluzji
To błędne koło wiekuistej
Narodzin i śmierci konkluzji
Przypatrz się rozważnie i powoli
Wszystko się kręci i zmienia
Gdzie radość ustępuje bólowi
Młodość w sidła starości przemienia
Bogactwo przychylne chciwości
Pogrąża dumnie biedotę
Oszustwo wymyka się uczciwości
Niechęć wypiera ochotę
Czy ta iluzja nietrwałości
Może dać szczęście i zadowolenia
Nie tędy droga przyjaciele
Staliście się ofiarą zniewolenia
Własnych zmysłów rządzących w ciele
Zapomnieliście o pierwotnej naturze
Która jest zawsze niezmienna
Gdzie wichry życia i burze
Nie zmącą oceanu radości
Mieszkajcej wewnątrz was ... Boskości



Myśl

Jest tworem ludzkiego umysłu
Odzwierciedlającego wnętrze duszy
Wplątana w narządy zmysłu
Wszystkie zapory i bariery kruszy
Poddana ocenie dumnego ego
Owija rozum pancerzem chciwości
Zamyka w ciemnej celi sumienie
Wyjada ostatnie okruchy miłości
Człowiek staje się łatwą ofiarą
Wyimagowanego świata rządzy
Doczesność staje się karą
Stopniowo wypala jak kwas żrący
Resztki współczucia i przyjaźni
Lecz jeśli zechcesz oddać
Przewodnictwo wewnętrznej jaźni
Wszelki balast egoizmu rozdać
Poczujesz wnet spokój i radość
Myśl zatopi się w boskim oceanie
Zniknie gniew, ułuda i zazdrość
Zaś dusza i umysł jednością się stanie



Oświecenie

Przygląda się jak cichy obserwator
Poczynaniom ludzkich umysłów
Stara się jak doskonały konserwator
W wyjałowionym płótnie słów
Odnaleźć pierwotne źródło esencji
Krok po kroku , bez wytchnienia
Odkrywa arkana ludzkiej egzystencji
Rozrywa okowy strachu i zaślepienia
Materia ustępuje drogi boskiej duszy
Wypływającej z wnętrza wulkanu miłości
Tu bariera czasu i przestrzeni się kruszy
Zatapia się wszystko w stanie błogości
Milkną na zawsze żądze cielesne
Jaźń skąpana w nektarze wieczności
Odrzuca wszelkie uciechy doczesne
Odgradza się od posępnej mroczności
We wszystkim widzi przejaw Boga
A miłość to jedyna i prawdziwa
... do niebios droga



Świadomość

Żyć w pełni daną chwilą
Nie myśląc o dniu jutrzejszym
Posuwać się mila za milą
Świat postrzegać coraz piękniejszym
Poczuć smak przelatującego wiatru
Usłyszeć śpiew polnego kamienia
Drzewa tańczące do świerszczowego taktu
Obudź się , wszystko się zmienia
Dzisiaj jutro będzie wspomnieniem
Prawdziwa jest tylko chwila teraźniejsza
Bądź zawsze słońca promieniem
Świecąc wszystkim nikogo nie pomniejszaj
Jesteś czystą energią miłości
Pulsującą w oceanie czasu i przestrzeni
W prawdziwym Ja brak smutku i złości
Serce twe kolorami tęczy się mieni
W jednej chwili masz świadomość
Że, ja i wszechświat to jedność



Gadulstwo

Gadulstwo to cecha człowieka współczesnego
Stara się przeforsować przy każdej sposobności
Idee, czy pragnienia dumnego ego
Brak mu pokory i cierpliwości
Wynosi siebie ponad innych
Pyszniąc się poniża siostrę , brata
Dostrzega tylko samych winnych
Język uderza siłą rzemiennego bata
Raniąc policzek miłości i wolności sumienia
Pozostawia w sercu szerokie blizny
Dumy, zazdrości i nieporozumienia
Nawilż język kroplą przyjaźni i radości
Pod uprawę służby dla Boga i bliźniego
Słowo przyoblecz w zbroję czynu i skromności
Zaczniesz mówić głosem serca swego
Którego nasiona będą kiełkować powoli
W przebudzonych umysłach wolnej woli



Miłość

Jak subtelna energia niewidzialnego światła
Nieustannie przenika wszystko na wylot
Podtrzymuje doskonałość wszechświata
Jak harmonijny wolnego ptaka lot
Unosi boskie szczęście i radość
Wyzwala impuls uśmiechu i jedności
Kruszy nienawiść, strach i złość
Zrzuca skamieniały kokon ograniczoności
Otwiera niebiańskie wrota wiedzy i mocy
Podnosi wszelki byt do rangi boskości
Rozświetla ścieżki bojaźliwej nocy
Czas zatapia w oceanie teraźniejszości
A indywidualność ogniskuje w zbiorowości



Powrót

Nadszedł czas opuścić ziemskie włości
Pozostawiam wąskie ramy cielesnej klatki
Jak wędrowne dziecko spragniony czułości
Mknę z radością ku objęciom Boga Ojca-Matki
Odziany w świetlistą szatę królewskiego Ducha
Zatapiam się w oceanie niebiańskiej wibracji
Wyzwolona jaźń anielskiej muzyki słucha
Następuje ceremonia chrystusowej koronacji
Zostaje przywrócona godność człowieka
Zdeptana wśród nienawiści i pożądania
Wszelka iluzja opadła jak z oczu powieka
Nie ma tu zazdrości, strachu i zakłamania
Szybuję po rajskiej krainie wolności
Oddając się pokornie wiecznej miłości



Krzywe zwierciadło

Świat stanął do góry nogami
Stracił z oczu coś bardzo ważnego
Pękła więź miłości między narodami
Zakradł się fałsz, nienawiść, coś zbożnego
Czemu obwiniamy się wzajemnie
Szukamy przyczyny w drugim człowieku
Postępujemy względem siebie nikczemnie
Spójrzmy w lustro naszego wieku
Tylko chciwość, egoizm i zazdrość
Gdzie się podziała radość i spokój
Cisza kojąca wszelką gorycz i złość
Szlachetność, godność i pokój
Czy to możliwe aby człowiek "wykształcony"
Zagubił po drodze coś bezpowrotnie
Aby ludzki umysł był tak zniekształcony
Czemu każdy mknie tak samotnie
Przecież potrzebujemy czułości i wolności
Zmieńmy się teraz z samej głębi
Uśmiechnijmy się żarem słońca
Wyrzućmy wszystko to co nas gnębi
Spalmy wszelkie różnice na stosie końca
Spójrzmy oczyma serca na bliźniego
A ujrzymy tam ... siebie samego



Ja(źń)

Istnieć to wielka łaska i dar
Móc tworzyć siebie w każdym momencie
Widzieć we wszystkim harmonię i czar
Doświadczać uczuć na ziemskim fundamencie
Słyszeć śpiew radości i smutku każdego stworzenia
Zjednoczyć się z wonią kwiatów, szumem strumyka
Odkryć pędzącego wiatru najskrytsze marzenia
Poczuć ciepło tryskającego uśmiechem płomyka
Być w pełni świadomym każdej kropli deszczu
Unieść się wysoko w tańcu ptasich skrzydeł
Uwolnić się od pychy i pożądania dreszczu
Dostroić rozmazane płótna ludzkich malowideł
Do dźwięku miłości boskiego artysty
By być twórcą życia
.... a nie pełnić roli statysty



Wybór

Stoimy na rozdrożu dwóch szlaków poznania
Jeden z nich pnie się wśród skalistych gór
Wymagający dużej cierpliwości i zdyscyplinowania
Wzniesienia się nad otaczający iluzji mur
Wiary trzymającej oburącz miecz wolności
Odwagi zerwania narzuconych rytuałów oraz form
Miłości dającej poczucie tolerancji i radości
Drugi zaś jest szlakiem ulubieńców norm
Gdzie zdanie innych jest wyznacznikiem swojego
Nie szuka się własnej drogi i nie sięga boskiej idei
Chociażby nastąpił przebłysk bytu wyższego
Milczy i gasi w sobie tlące się węgle nadziei
Strach owija prawdę w kokon zakazów i bojaźni
Z założenia, poddaje się ustalonym schematom
Która z dróg jest właściwa naszej jaźni
Pytanie to poddawane jest ciągłym debatom
Odpowiedź jest w nas samych głęboko ukryta
Wystarczy przekręcić klucz do matrycy stworzenia
Na której cała istota wszechświata została wyryta



Przejawienie

Boskie piękno jest w nas samych
Jestem po to , aby je przejawić
Poprzez łagodność oczu roześmianych
Umieć w sztuce życia dobrze się bawić
Jak małe dzieci zaczarowanego lasu
Odczuwające tylko chwilę teraźniejszą
Nie znając pojęcia przemijającego czasu
Z niewinną twarzą , coraz jaśniejszą
Wsłuchują się w szepty Matki-natury
Ukazującej niezmienną prawdę wszechświata
Jesteś szczęśliwością, a nie człekiem ponurym
Promieniuj energią miłości na siostrę, brata
Niech żar wewnętrznych węgli sumienia
Rozgrzewa i rozświetla drogę mroczności
Skostniałe cierpienie w płynącą radość zmienia
Dla chwały wszechobecnej światłości



Dźwięk

Słyszę kojący i subtelny szept dźwięku
Odbijający się wśród śnieżnych szczytów
Nadając świetlisty kolor powabu i wdzięku
Nie zważając na bariery materialnych bytów
Przenika wszystko na wylot bez wytchnienia
Śmiejąc się każdą cząstką siebie samego
Mknie przez wewnętrzne organy uniesienia
Wywołując stan szczęścia i spokoju niebiańskiego
Wibrując między liśćmi drzew i fal oceanów
Swawolnie przygrywa wietrzykowi wolności
Wsłuchaj się i poczuj żywą gamę tonów
Wiecznie pulsującej symfonii miłości



Wyzwolenie

Szukamy, wciąż szukamy czegoś nowego
Dociekamy, przewracamy, pożądamy
Sprytny umysł podkręca dziecinne ego
Stara się by był ciągle adorowany
Obmyśla szaleńczy plan niepokoju
Zastawiając sidła pozornej rzeczywistości
Na wieczną prawdę ciszy i spokoju
Jak ciężko odróżnić iluzję od realności
Ciągle kogoś potrzebujesz lub przygarniasz
Uważając siebie za niezastąpionego, lepszego
W głowach tylko szum i rozgardiasz
Zaczynasz gubić wątek życia własnego
Masz dość udawania i przytakiwania
Pękają w tobie okowy ograniczenia
Chcesz się wznieść i uciec bez zatrzymywania
Od nienawiści, chciwości, zawodzenia
Mkniesz na obłokach własnej radości
Upajając się błogim nektarem
Masz gdzieś jakieś zasady pseudomoralności
Idąc pod własnym i wolnym sztandarem



Pytanie

Pytasz się wszystkich co masz robić
A każdy z nich ma swoje wyrobione zdanie
I przy każdej sposobności chce Cię przerobić
Poprzez dumę, pychę i czcze gadanie
Próbuje pokazać i narzucić swoją nację
Odbierając świat tylko zmysłami swego ciała
Będąc ślepym, udowadnia własną rację
Wszelkie inne opcje forsuje i oddala
Nie lękaj się i nie podlegaj komukolwiek
Sam potrafisz najlepiej odpowiedzieć sobie
Zapytaj własne serce o cokolwiek
A znajdziesz tam zawsze odpowiedź



Pożegnanie

Przyszła pora ,aby spakować to życie
Zabrać ze sobą bagaż wiedzy i mądrości
Wsłuchać się w ostatnie serca bicie
Przebaczyć i zapomnieć wszelkie urazy i złości
Z uśmiechem na ustach wyruszyć w cudowną podróż
Do ukochanego świata ciszy i spokoju
Przechadzając się wśród niebiańskich łanów róż
Uściskać się z tymi ,co przybyli wcześniej w pokoju
W rytmie miłości boskiego dyrygenta
W idealnej harmonii ,dostroić się do orkiestry dźwięku
Współbrzmieć i odczuwać sercem duchowego bębna
Wystukującego doskonałość bożego wdzięku



Przewodnictwo

Każdy z nas jest ciągle targany
Między chwilą radości i zadowolenia
A smutkiem zadającym głębokie rany
Jak sztandar porażki i wyzwolenia
Miotamy się to tu, to tam
Nasze życie to istny mezalians
Czystych i brudnych myśli kłam
Patrząc na materialny romans
Dualizmów i pożądań, dumy i zawiści
Podsycany ogniem egoizmu i lenistwa
Wciąga nas w bagno chaosu i nienawiści
Pozbawiając powoli ducha hartu i braterstwa
Stajemy się kukłami poruszanymi przez ego
Biegającymi za zmieniającymi się obrazkami
Oślepieni blaskiem świata zewnętrznego
Nie dostrzegamy sensu między wierszami
Zwróćmy się do naszego ukochanego wnętrza
Oddajmy lejce w ręce boskiego przewodnika
Niech światłość ciemne chmury rozpędza
A wieczna miłość niechaj nigdy nie zanika



Podziękowanie

Mój mistrzu to dla Ciebie, słuchaj
Kiedy kładę się spać, kołyszesz mnie do snu
Czuwasz i prowadzisz bezpiecznie po krainie ducha
Gdy się budzę, Ty jesteś po prostu
Zawsze i wszędzie gdzie nie byłbym czy robił
Ochraniasz mnie jak rodzice swoje ukochane dzieci
Nawet gdybym zapomniał o Tobie czy też wątpił
Cicho i spokojnie blaskiem miłości świecisz
Jak magnez przyciągasz moje spragnione serce
Moje wygłodniałe myśli szukają twego pożywienia
Nasyconego radością, zaspakajając wielce
Spragnione zmysły dotyku, smaku czy powonienia
Oddaję siebie całego w twoje włości
Szlifuj i umacniaj wszelką mowę i uczynek
Rozpal pochodnię tolerancji, wiary i cierpliwości
Bym mógł odejść na wieczny spoczynek



Przebudzenie

Wszyscy chodzą jak gdyby we śnie skąpani
Zahipnotyzowani blaskiem świat doczesnego
Jak mechaniczne stwory nie myślący ani -ani
Tracą coś bardzo ważnego i osobistego
Możliwość tworzenia i doświadczania wiedzy
Narzuconym stereotypom łatwo się poddają
Utwierdzając się w własnej klatce niewiedzy
Upierają się przy czymś czego nie znają
Piszą wywody, wygłaszają długie dyskursy
Godzinami rozprawiają o jakiejś nacji
Wysyłają nieświadomych ludzi na liczne kursy
Gdzie ślepy udowadnia ślepemu bez innej racji
To brak prawdziwej samoświadomości i poznania
Zradza nietolerancji, egoizmu i pychy schorzenia
Szykuje pożywkę dla chciwości i zakłamania
Wyniesienia siebie ponad inne stworzenia
Wyrafinowanego poniżania ich i obmowy
By móc dowartościować własne ambicje i mniemanie
Sieje ziarno strachu, walki i niezgody
Obudź się pełna miłości istoto i odrzuć przywiązanie
By stać się jej poszukiwaczem, twórcą i doświadczeniem
A nie tylko bezmyślnie imitującym życie cieniem



Jedność

Połączeni więzami wieczności
Przepasani wstęgą spokoju i przyjaźni
W całej niekończącej się ogromności
Mkniemy przez życie mocni i odważni
Trzymając w ręku całun miłości i oddania
Otuleni szatą wiary i pokory
Z uśmiechem cierpliwości pokonujemy zadania
Bez strachu czy niepewności jakiejkolwiek pory
Zmierzamy do założonego celu życia
Wyrzucając z siebie ku radości i pięknu
Strumień potężnej energii, podstawy bycia
Harmonizując myśli na swoim wnętrzu
Upajajmy się bezgraniczną wolnością
Zjednoczeni w własnym sercu boskością



Otwarcie

Taka krótka i niepowtarzalna chwila
Na obecnym ziemskim piedestale
Minęła bezpowrotnie drogi życia mila
Jak mrugnięcie oka nie bacząc wcale
Na wyraz zgody czy sprzeciwu
Toczy się wiecznym szlakiem egzystencji
Serce pełne spontanicznego podziwu
Niczym zaczyn miłosnej esencji
Zabarwia szarość dnia codziennego
W kolory radości, szczęścia i przyjaźni
Zauważa przelotny uśmiech wiatru wiosennego
Docierający do wyżyn własnej jaźni
Otwiera puszkę boskiego samopoznania
Będąc poza zasięgiem czasu i przestrzeni
Zatraca formę indywidualnego doznania
Gdzie miłość promiennym żarem się rumieni



Samookreślenie

Bycie samym ze sobą w ciszy i spokoju
Napełnia radością, pokorą i cierpliwością
Otwiera kanały twórczego myślenia i rozwoju
Napawa mocą, wiarą i delikatną wrażliwością
Dostrzega się i wyczuwa inne horyzonty świadomości
Nie czuje się ciała i szalonego umysłu
Jest się współistnieniem wiedzy i mądrości
Stąd wydobywa się tak wiele twierdzeń i pomysłów
Pokochajmy samych siebie prawdziwie do końca
Zanurzmy się w oceanie kreatywnego płomienia
Rozpalmy serca jasnością boskiego słońca
Będąc żywą drogą i światłem samostanowienia



Ślepy zaułek

Wszystko co widzisz oczami ciała swojego
To świat materialny z jego licznymi bogactwami
Rządzący się prawami narzuconymi przez ludzkie ego
Powiązany złożonymi pożądaniami i układami
Gdzie głównym bohaterem jest pieniądz
O względy którego zabiega tak bardzo wielu z nas
Zatracając z własnego pola samych siebie, nie wiedząc
Idziemy po omacku jak stado ślepych mas
Depcząc stopami ignorancji, chciwości i zazdrości
Piękne i wrażliwe rabatki radości i współczucia
Co się stało z nami, skąd tyle nienawiści i podłości
Serce zamknięte w klatce, pełne boskiego uczucia
Z braku dostępu do rzeki miłości i jej przepływu
Zaczyna wysychać i twardnieć niczym lodowy głaz
Nie mogąc przebić się, w miarę czasu upływu
Poddaje się i zapada obojętności i znieczulenia właz
Odizolowane od źródła zapomina o swojej tożsamości
Ranimy pierś przyjaźni, męstwa i oddania
Skorumpowani i obdarci z szaty uczciwości
Godząc się żyjemy w stworzonym świecie zakłamania
Wystarczy tylko odrobina wiary i chęć zmiany
A zasłona separacji jak bańka mydlana pryśnie
Serce napełnione życiodajnym nektarem goi zadane rany
A prawdziwa miłość jak gwiazda na niebie rozbłyśnie



--- K O N I E C ---



Wyznanie

Kocham Cię uśmiechem radosnym
Umykającym pomiędzy twoimi ustami
Kocham Cię śpiewem budzącej się wiosny
Podnoszącym wibracje między duszami
Kocham Cię bijącego serca płomieniem
Rozpalającym sferę najgłębszą
Kocham Cię słońca promieniem
Rozświetlającym ciemność największą
Kocham Cię wolnością bezgraniczną
Dającą wszelką siłę i radość
Kocham Cię boskością magiczną
Wyzwalającą najwyższą mądrość
Kocham Cię objęciem ramienia
Tuląc wśród puchu pościeli białej
Kocham Cię okiem miłości spojrzenia
Zatapiając siebie w Tobie całej
© 2004 - 2008 literat.mix     projektowanie www