Home page
:: Wasze pisanko ::



Ostatnia aktualizacja:
2017.02.02
Autor: MCsnuff
E-mail: mcsnuff@wp.pl
inne wiersze

Pożegnanie

Gdzie Ty jesteś przyjacielu?
Czy straciłem Cię na zawsze?
Ty przyczyną zdarzeń wielu
weźmiesz je i z nimi zaśniesz

Może kiedyś znów się zbudzisz
ocknie Cię świst strzały z łuku
raz kolejny smak ukrócisz
albo dasz swobodę ruchów

Już pojąłem z czasu biegiem
kto mnie ranił, trzymał szpadę
zaprzedałeś mnie i siebie
za plecami snułeś zdradę

W ręku trzymam pusty bilet
na ten pociąg nowych zdarzeń
już wyjęty z serca sztylet
na jak długo? Czas pokaże..



Miłość zza ścian bloku

Obudził go stukot z góry. Jak zwykle o siódmej rano sąsiad z góry wbijał gwoździe do ściany.
- Czemu on tak musi napierdalać... - w jego myślach pojawił się obraz sąsiada bitego młotkiem po głowie. Opadł z powrotem na poduszkę z uśmiechem łączącym ulgę i nutkę złowrogiej zemsty. Rozglądnął się po pokoju. Wszędzie leżały ubrania ,na półkach kasety magnetofonowe ,puchary za zawody pływackie , puste butelki po browarach. Sięgnął ręką po paczkę Sobieskich, wyciągnął jednego ,zapalił i zaciągnął się lekko. Odwrócił wzrok w stronę okna. Szarobure chmury i takie same bloki . Po chodnikach sunęli pierwsi przechodnie. Jedni powoli i smutno, inni z wyraźnym pośpiechem. Zwykły ,ponury dzień z blokowiska.
- Hujowo- określił jednym słowem.
Błagalnym wzrokiem spojrzał na zegarek. Jednak pan Tik-Tak był bardzo brutalny. Za każdą poruszającą się wskazówką zdawały się podążać słowa "już czas.. już czas...już czas...WSTAWAJ!" . Wiedział o tym doskonale. Jeżeli ma coś dziś zarobić należy jak najszybciej podnieść się z wyra. Pomogła mu w tym myśl o gorącej, pysznej kawie. Niestety musiał się zadowolić najtańszym ,rozpuszczalnym śmieciem z Biedronki.
- Ważne że kopie - pomyślał.
Powoli skompletował swoją garderobę. Przepocona koszulka , tenisówki i spodnie z Clinica. Na ich widok sięgnął na chwilę w przeszłość . Pamiętał jak zarobił na ten ciuch .Tych dwóch gówniarzy z Lwowskiej, jarania im się zachciało. Na początku trochę bał się że to podstawieni tajni. Ale w końcu raz się żyje, a poza tym za majeranek niewiele mogli mu zrobić.
- W sumie lepiej że dostali trefny towar ,nie będą się truć od najmłodszych lat- próbował usprawiedliwić swoje oszustwo.
Dopijając kawę popatrzył jeszcze raz na ten swój bajzel.
- Na nic innego nie mam szans -

".....na drugie nie masz szans" - w radiu zawył Myslovitz. Podniosła głowę i już wiedziała że nic się nie zmieniło .Ta sama betonowa dżungla.
- A miałam taki piękny sen- przymknęła oczy, wcisnęła głowę w poduszkę i rzuciła się w pogoń za nocnym marzeniem. Niestety, nie dogoniła go. Odpłynęło w dwunastogodzinnną podróż i wróci... Już inne ,lepsze, gorsze. Zwlekła się z łóżka i udała się w stronę łazienki. W środku paliło się światło.
- Tato, wyłaź! - w jej głosie zawarł się cały poranny smutek. Zdanie wyleciało z jej pięknych ust i uderzyło z wielką siła w bogu ducha winnego ojca.
- Już wychodzę ,pączuszku - odpowiedział głos zza drzwi. Rzeczywiście za chwilę mogła zobaczyć swoją smutną twarz w lustrze. Mydło, szczotka, pasta, kubek i ciepła woda. Ale najważniejsza część poranka kryła się w czerwonej torebeczce. Szminka ,cień do powiek , puder, perfumy. Po półgodzinnym seansie z kosmetykami jej twarz osiągnęła poziom który zezwalał na kontakt z ludźmi.
- Masz tu kanapki- mama szybkim krokiem przemieszczała się z pokoju do pokoju. Na jednej nodze miała już ubranego buta, w ręku trzymała jakieś papiery - Pamiętaj że dziś wieczorem musisz zanieść pierogi pani Jadzi. Są w lodówce.
- Tak pamiętam.
-Ja wrócę późno, bo dziś mamy inspekcję....Cholera ten stres mnie wykończy. Nie powinni w sądach skarżyć Philip-Morris tylko kogoś kto poukładał taki popieprzony świat- wyciągnęła z paczki Slima ,zaciągnęła się z ulgą.
Córka zasiadła już do stołu ,powoli chwyciła jedną z kanapek ,uniosła na wysokość ust.
- Podwieziesz mnie ? - Matka zwróciła się do ojca.
- No ,chodź - odpowiedział szybko chwytając już za klamkę.
- Pa kochanie - rzuciła przez drzwi do córki
- No pa - wyczekała na odgłos trzaśnięcia i rzuciła kanapkę do kosza - Błeee...- dodała z obrzydzeniem. Wróciła do swojego pokoju i powoli spakowała ksiązki. Z małego, żółtego pudełeczka wyciągnęła jedną tabletkę, uniosła w górę i powiedziała:
-Ananas -dar od Bogów - z uśmiechem połknęła tabletkę. Nogi same zaniosły ją do okna, spojrzała w dół. O dziwo, było widać same bloki. Wychyliła górną część ciała za okno ,lecz wcale nie miała zamiaru skoczyć. Wiedziała o tym, sąsiad z góry wiedział i gołąb na dachu też. To tylko takie oszukiwanie samego siebie...
- Nie ma się co oszukiwać- pomyślał- A tym bardziej własnego żołądka. Skoczymy sobie po bułeczki. Tylko żeby była Stasiakowa a nie ten głupi grubas.- Zatrzasnął drzwi do klatki ,zgasił szluga i zaglądnął do skrzynki pocztowej. W środku był list od jego pięknej ,bogatej i nieco megalomanistycznej kochanki , Telekomunikacji Polskiej. Skierował się w stronę brązowej budki z napisem "Spożywczy. Pod sklepem już czatował Jojko.
- Witam szanownego sąsiada! Jak zdróweczko? Jak...-
- Nie mam nic!! - odtrącił żula ręką. Wszedł do środka, momentalnie jego twarz rozbłysła promienistym uśmiechem.
- Dzień dobry! Jak się interes kręci?- Gruby ,wąsaty facet zmarszczył groźnie brwi.
- Zależy czy masz dla mnie pieniążki za wczorajsze browary.
- No ,w sumie to...
- I za przedwczorajsze też.
- Ale przecież panu tłumaczyłem. Rodzinka przyjechała ,brat starszy z dziewczyną ,nie wypada tak niczym nie poczęstować, nie? Panie ,drogi pierwszego wszystko ureguluje ,przyrzekam. Proszę tylko tak ze dwie drożdżóweczki na zeszycik..
- Już nic nie dostaniesz na kreskę i wypierdalaj!
- Oczywiście że możesz wziąć na kreskę! Oddasz przy okazji.- Grubas patrzył na napis na jej koszulce "Hooray for boobies" a ślina strużkami kapała mu po brodzie.
- Dziękuję! Ratuje mi pan życie. Mama kazała mi zrobić te pierogi a w domu nie ma masła i jak tu je usmażyć, co? Oddam wieczorem albo jutro rano. Do widzenia.
- A a...Do widzenia!- odpowiedział ze smutkiem ,bo wiedział że teraz czekają na niego same stare, rozgadane baby. Do czasu następnej młodej laseczki..
Szybko wybiegła na górę, otworzyła drzwi i nie ściągając butów schowała masło w lodówce. Na pilocie od telewizora wcisnęła klawisz siedem i już po chwili na ekranie pokazało się Fashion TV. Na szczoteczkę do zębów wycisnęła trochę pasty. Wykonała parę okrężnych ruchów, wypluła i wypłukała usta. Z półeczki ściągnęła małą buteleczkę z wyciągiem z grejpfruta. Po chwili szczotka znów stykała się ze szkliwem ,tym razem wolniej ,dłużej i jakby z większą uwagą. Z siekaczy błysnął biały blask.
- Oho, zaraz się będzie działo-mruknęła cicho do siebie. Szybko przekręcała klucz w lewą stronę ,lecz wiedziała że pośpiech na niewiele się zda. Z góry słychać było schodzącego sąsiada , do jej uszu docierały pojedyncze słowa nuconej piosenki. Po chwili jej oczom ukazał się znany widok. Podstarzały, łysiejący, chudy facet w klapkach i z papierosem w ustach.
- O piękna sąsiadka! Już do szkoły? A mama już poszła?
- No...Tak ,już do szkoły idę.
- A ojciec dalej pracuje w tej firmie transportowej? Tak znikał na całe tygodnie ,a panie tak same ,w bloku...
- No tata już tam nie pracuje, szuka czegoś nowego...- chciała jak najszybciej skończyć rozmowę i uciec już do szkoły.
- Tak mi się właśnie wydawało że słyszałem....
- No wie pan już muszę iść ,i tak już jestem spóźniona.- uśmiechnęła się do niego jakby na pożegnanie.
- No ..cześć- widać było że chciał powiedzieć coś jeszcze ale odpuścił sobie. Na razie.
"Prawie każdy ma sąsiada szpiega" przypomniała sobie słowa znanej piosenki. Pogoda była wyjątkowa, piękne słońce a może było brzydko i niebo przykrywały chmury. I tak niewiele by zobaczyła patrząc w górę bo wszystko zasłaniały...bloki. Z daleka przy dwudziestce czwórce ,jak co rano zresztą, zauważyła niewysoką postać . Potem jej oczy zainteresowały się czerwonym plecakiem z Diverse'a. Od paru miesięcy czatowała na niego, kilka razy w tygodniu odwiedzała go w sklepie. Schowała go pod kupą innych, brzydkich i nic nie wartych. I gdy już wiedziała że już tylko parę złotych ,że już tylko parę dni i zamieszka z nią w jej domu , Agata go kupiła. "Szmata ,dziwka" - nienawidziła ją tak bardzo jak nienawidziła teraz tego plecaka . Pamiętała jak dumnie paradowała z nim na plecach w dzień po wizycie w sklepie. Z przodu ukazała sympatyczny uśmiech, na plecach czuła chłód noża. Naprawdę lubiła Agatę , ale ...nie za bardzo.
- No cześć laska! - powitał ją krzyk
- Hej! - przywitały się typowym dla dziewczyn pocałunkiem w policzek.
- Chodź, bo ten zboczeniec Wańczyk powie że znowu się spóźniamy.

"Kurwa, znowu się spóźnia" -zaklął w duchu. Zdenerwowanie udzielało się innym czekającym na przystanku. Był młody chłopczyk z plecakiem, starsza pani z pieskiem ,blondyn w okularach w garniturze i z neseserem. "Wujek się troszkę zdenerwuje" -bardzo nie lubił nie stawiać się na czas ale prawie zawsze się spóźniał. Zza zakrętu wyjechała piątka. Rozsiadł się w autobusie , zanurzył w świecie za oknem. Dwudziestominutowy kurs ciągnął się w nieskończoność. Gdyby ktoś obserwował jak wysiadał mógłby przysiąc że ktoś go wypchnął. Nie miał czasu na interpretację tego skoku ponieważ od razu przeszedł w trucht. Przy drodze stał żuk ,obok niego mężczyzna około trzydziestki ,bardzo dobrze zbudowany, na głowie miał żółty kask ochronny.
- Wujek ,przepraszam ale był wypadek, jednej babce urwało nogę i...-
- Jeszcze raz i koniec- odwrócił się na pięcie i wsiadł do żuka.
Z tyłu, na pace siedziało już paru innych robotników. Poznał już pana Stefana, filozofa Damiana i pięknego Romana. Przy łopatach siedział jakiś nowy." Młody, chyba w moim wieku"- pomyślał.
- Cześć ,jesteś tu nowy, nie? Jestem Wojtek a na Ciebie jak mówią? -zagadnął
- Te gołębie wcale nie są takie głupie ,wiesz? Co robią całe życie? Srają na ten nasz świat.
O nic więcej już nie pytał.

- Mogę Cię o coś zapytać? Pamiętasz jak gadałyśmy w piątek o facetach? - Agata przerwała krótkotrwałą ciszę.
- No
- A jak gadałyśmy o tym Robercie, i o tym przystojniaku z 4 c?
- No
- A jakbyśmy tak ogólniej pogadały?
- Co przez to rozumiesz?
- No, jakbyś tak miała określić taki swój ideał.
- Aaa.. O to chodzi! No to wiesz , z wyglądu Ben Affleck oczywiście...
- Co ty gadasz?? Brad Pitt! Nic nie przebije tego przystojniaka!
- Ej, dobra ale to moje marzenie. No, to żeby mnie zabierał do kina, żeby ze mną chodził na zakupy i czekał wiernie, i nie narzekał. Musiał by mieć jakiś fajny wózek, czerwony najlepiej. Żeby o całym świecie zapomniał i masował mi nogi, żebyśmy wyjeżdżali na wakacje gdzieś do ciepłych krajów. Niech śpiewa mi wieczorem ballady przy oknie żeby całe osiedle wiedziało jakiego mam zajebistego faceta. Żebym mogła z nim zamieszkać, a jakie on by miał mieszkanie! Wszędzie skóra, sprzęty SONY i Jonny Walker.
- He, to w sumie prawie tak jak ja. A jaki by miał być, no wiesz...
- No musiałby mieć rozmiar europejski. He, he..
- He, he..
Przed nimi stanął profesor Wańczyk.
- Dlaczego nie uważacie? Czy mogłybyście przypomnieć co przed chwilą powiedziałem?
- Że co ty przed chwilą powiedziałeś??
- Słuchaj Wojtek i tak płacę Ci więcej niż innym. Mam długi ,musze oddać. Może w przyszłym miesiącu sobie odbijemy. A teraz ładujmy ten koks.
Chwycili za łopaty, na żuku powiększał się czarny kopiec. Praca szła nadzwyczaj szybko mimo że każdy co chwilę rozglądał się na boki. Kradzież węgla była opłacalna ale bardzo stresująca.. Zawsze gdy rzucali już łopaty na pakę i odjeżdżali ,oddychał z ulgą. Odetchnął i tym razem.
Żuk zatrzymał się na jego osiedlu. Pożegnał się z wszystkimi i odebrał swoją dniówkę. Popatrzył na swoje dłonie." Można było tego uniknąć" jego myśli oscylowały teraz wokół ojca i jego firmy. Byli bardzo do siebie podobni. Ambitni, dumni, utalentowani, przystojni. Właśnie dlatego nie mogli wytrzymać ze sobą dłużej niż pięć minut. Mógł ulec i przyporządkować się a teraz żyć lepiej. Ale nie byłby wtedy sobą.
Zauważył ją już z daleka. Słońce między blokami, pięknie ruszała biodrami, wydawało się że lekko płynęła po chodniku. Automatycznie uśmiechnął się. Zapomniał o głodzie, o fajkach, o braku forsy.
Rzuciła na niego okiem i szybko spuściła wzrok na ziemię. Dumnie stawiała krok za krokiem. Poprawiła torebkę. Z piątej klatki wyszła Dominika z psem, wymieniły się uśmiechami. Znów spojrzała na niego i popatrzyła na blok po prawej. Byli coraz bliżej siebie.
"W sumie fajna sztuka" pomyślał i pogładził dłonią brodę. Był już pięć metrów od niej, czuł zapach perfum. Popatrzył jej w oczy.
Prychnęła ,minęła go, przyspieszyła krok. W kieszeni wymacała klucze od domofonu.
Zatrzymał się i usiadł na ławce w poszukiwaniu chwili odpoczynku. "Przecież nigdzie mi się nie śpieszy" uświadomił sobie.
Wpadła do klatki zgarbiona wpół. "Widział ?? Nie ,nie widział .A jak widział? "Biegła do góry po schodach, oczy naszły jej łzami ,upadła po raz pierwszy. "Nie może się dowiedzieć, nie może". Szukała w kieszeni kluczy od domu. Obie ręce wsadziła do kieszeni i dopiero wtedy zauważyła rozplątaną sznurówkę. Upadła po raz drugi. Wymacała przeciętą brodę. "To pokuta za moją głupotę". Błyskawicznie otworzyła drzwi, wpadła do domu i przebiegła do dużego pokoju. "Widział ! Widział i śmiał się ze mnie!" Odsunęła firankę, stanęła pół metra od okna. Popatrzyła w dół. Siedział na ławce z rękoma rozłożonymi na oparciu. Dotknęła policzków. Spływała po nich maź, połączenie słonych łez i czarnego tuszu do oczu. Pewnie wyglądała wtedy jak upiór. "Na pewno wie już teraz wszystko i się ze mnie śmieje'. Wytarła twarz i pociągnęła nosem." O ty głupia. Patrzył Ci w oczy. Słowem zawsze można skłamać , w oczach zawsze widać prawdę"
© 2004 - 2008 literat.mix     projektowanie www