Home page
:: Wasze pisanko ::



Ostatnia aktualizacja:
2017.02.02
Autor: Rafał Jezierski
E-mail: ravje5@wp.pl
inne wiersze

Miłości ciąg dalszy

Czym dla Ciebie jest miłość?
Bo dla mnie bólem i niemocą,
Koszmarem przychodzącym nocą,
Spraw wszystkich zawiłość.

Gdy się kiedyś zakochałem,
To było jakoś w drugiej klasie,
Ujrzałem ją przy atlasie,
Wtedy dopiero zrozumiałem.

Zrozumiałem swą osobowość,
To, że jestem skryty i nieśmiały,
Zrozumiałem to, że dla życia jestem taki mały,
I to nie była żadna nowość.

Ja to wiedziałem od dawna,
Odkąd rozumieć zacząłem,
Kiedy świat ten skomplikowany pojąłem,
Była to dla mnie tajemnica jawna.

Chciałem to przezwyciężyć w sobie,
Lecz nie mogłem dać rady,
Szukałem sposobu, nawet u taty,
Lecz oparcia nie zaznałem w żadnej osobie.

Musiałem pomóc sobie sam,
Być kowalem swego losu,
Być lekarzem rany ciosu,
Opatrzyć wielkość psychiki ran.

Ale jak? Pytam się was,
Jak można pomóc sobie samemu?
Nie można przecież robić w głowie dżemu,
A ciągle goni czas.

I tak z miłością pozostałem,
Nieodwzajemnioną,
A wszystko przez osobowość chorą,
Ale ja bardzo chciałem!

Lecz brakowało mi jednego,
Była to odwaga do innych,
Nawet, jeśli byłem winny,
Chciałem być odważny w moim ego.

Kobieta jest jak forteca,
Nie do zdobycia dla słabego wojska,
Nawet, gdy między nimi atmosfera swojska,
Wtedy dopiero jest heca.

Ale mi wcale nie do śmiechu,
Jest mi przykro, że taki jestem,
Że uczucia wiąże aresztem,
Że ciągle myślę o pechu,

Nie jest łatwo z tym żyć,
Niestety, trzeba się pogodzić,
I dalej po tym świecie chodzić,
Dla życia trzeba żywym być!

Mam prawie wszystko, co chce,
Oprócz wzajemnego uczucia,
W sercu miłości kłucia,
Na szyi czyjś oddech.

Tego w życiu mi brak,
Dlatego o tym piszę,
W głowie mam uczucia ciszę,
A z człowieka został wrak.

I co mi pozostało w życiu?
Chyba tylko się zmienić,
Osobowość na lepsze przemienić,
I skończyć w umyśle kryciu.

Kryciu najważniejszych uczuć,
Miłości, wrażliwości, współczucia,
Tego, co każdy dąży-uczucia,
Tego abym kochać mógł.



Bezimienne twarze

Czy załamujesz się widząc świat?
Coraz wyższe wieżowce obok prostych chat,
Komercyjne konfrontacje,
Od podatków wakacje,
Antyspołeczna kultura słowa,
Argumenty możesz do szuflady schować,
Daj sobie spokój z buntem,
Protestami, petycjami, całej siły butem,
Jesteś za mały w konfrontacji,
A jak myślisz, kto na tym bardziej straci,
Więc siedź cicho i znieś to po męsku,
To wcale nie jest klęską,
To po prostu walkower,
Broń na ziemię i wsiadaj na rower,
I jedź przed siebie, tam gdzie twoja kraina,
Za ucieczkę wiń system, bo to jego wina,
Chcesz być wolnym człowieku,
Tak, ale nie w tym wieku,
Teraz jesteś więźniem systemu społeczeństwa,
I będziesz musiał umrzeć śmiercią męczeńską,
Ale nie łudź się, nie wyniosą cię na ołtarze,
My wszyscy mamy bezimienne twarze,
Jesteśmy tylko na chwilę,
Współżyjemy, jak na stole bile,
Jesteśmy tylko nawozem,
Tej urodzajnej ziemi nękanej deszczem i mrozem,
Nie jesteśmy wieczni, ani nie śmiertelni,
Trzymamy się mocno i jesteśmy dzielni,
Leżąc w bezimiennych grobach,
Paląc się na kolejnych stogach,
Zastanawiamy się w przemyśleniach,
Że w kolejnych generacji pokoleniach,
Coraz więcej nawozu wzbogaca te ziemię,
I co w ona obrodzi dziękczynieniem,
Kolejnym kataklizmem,
Wojną lub imperializmem,
Miłością Bożą,
Kolejne populacje giną i tworzą,
Po co?



Droga życia

W moim umyśle pustka panuje,
Nawet wtedy, gdy rozpamiętuje,
O zamierzchłych czasach moich,
O domie rodzinnym, który nadal stoi.

Pamiętam moje dzieciństwo,
Moją matkę, ojca i rodzeństwo,
Lecz teraz już jestem dorosłym,
Choć nadal jak wtedy młodym.

Skończyłem już wiek dzieciństwa,
Zaczęły się dorosłości świństwa,
Czas zacząć dorosłe życie,
I zastanowić się o przyszłym bycie.

Czas schować już zabawki wszystkie,
Zapomnieć o dzieciństwa rytmie,
To już czas poważnych rozważań,
Nie na podstawie rodzinnych kazań,

I co ja mam czynić biedny,
Gdy przyjdzie srogi dzień powszedni,
I zabraknie mi życia chęci,
A wtedy śmierć zacznie nęcić,

Lecz to nie jest rozwiązanie,
Gdy życiu naprzeciw nie staniesz,
Tylko złożysz szybko broń swą,
Śmierć pokona cię nią.

W poważnej życia drogi,
Może cię spotkać wróg srogi,
Wróg, który walczy zawzięcie,
I może pokonać w każdym momencie.

Wróg ten to słabość twojego umysłu,
I gdy nie masz na życie pomysłu,
On zaproponuje krótką drogę,
I powie po cichu: pomogę.

Lecz nie wolno się wtedy poddawać,
Tylko z całych sił temu złu oddawać,
I obrać dłuższą życia drogę,
Nie słuchając tego - pomogę.

Gdyż to nie jest pomoc żadna,
Bo to tylko depresja niezaradna,
Szuka już swej następnej ofiary,
By złożyć jej pomocy dary.



Wojna a serial

Czterej pancerni i pies,
Co to jest?
Co to za żenada,
Dla idiotów się nada.

Jak wojnę rozpętałem?
Debilizmy oglądałem,
Wojna to poważna rzecz,
Więc z tymi serialami precz!

Tematem seriali jest wojna,
Która była niespokojna,
W której zginęło miliony ludzi,
A w serialu trup się budzi!

Serial taki to obraza,
Lecz dlaczego nikt nie zakazał,
Oglądać tego widowni?
Która fakty myli historii!

I co śmiesznego jest w tym,
Że dziadek poszedł na Krym,
I już z stamtąd nie wrócił,
A inny film nakręcił.

Film, w którym się wyśmiewa,
Z męki i bólu narodu drzewa,
Targanego historii wiatrem,
A tu debil kręci żartem.



Śmierć poety

Był to poeta genialny,
Jak na jego wiek młody,
Był trochę nienormalny,
W osobowości jego powody.

Pisał wiersze wspaniałe,
Wszyscy się zachwycali,
Były jednak trochę małe,
Ale i ludzie byli i mali.

Zbyt mali, aby je zrozumieć,
By pojąć ich cały przykaz,
Bo tego trzeba umieć,
A nie być mądrym na pokaz.

Poeta o wszystkim pisał,
O wojnach, głodzie i miłości,
Tyle natchnienia w sobie miał,
I tyle umiejętności.

Aby przekazać swe poglądy,
Na świat oczyma swymi,
Przekazał też nowe mody,
Co do przekazywania w rymie.

Lecz pewnego dnia poeta,
Umarł jak człowiek każdy,
Zobaczył na drodze napis meta,
Taki, o którym nikt nie marzy.

Targały nim złe wspomnienia,
Z całego życia długiego,
Wszystkie zażalenia,
Do zła życia jego.

Nie mógł już pisać wierszy,
Skończyło się natchnienie,
Nie był on jednak pierwszy,
Przed nim inni byli w cenie.

Poeta nie był człowiekiem dobrym,
Pił i prowadził złe życie,
Tak się skończyło chorobowym,
I koniec z jego byciem.

Zemścił się na nim szatan,
Zniszczył umysł jego,
Skarcił go za to batem,
Zniszczył też poety ego.

Zmarł poeta dnia następnego,
Tak skończyło się życie jego,
Siły szatana go kuszą,
On umarł nie ciałem, a duszą.
© 2004 - 2008 literat.mix     projektowanie www